- Co do ostatniej nocy... - powiedziała Kayla, przebiegając dłonią po marmurowej ladzie w kuchni.
- Co z ostatnią nocą? - mruknąłem z ustami pełnymi borówkowych muffinek.
- Sprawy były napięte
ostatnie. Ale to jest to, co się dzieje, kiedy wesele się zbliża. -
westchnęła. - Co myślisz o tym, żebyśmy zostawili to za sobą?
Wzruszyłem ramionami. -
Tak, to dobry pomysł. - wziąłem jej otwartą dłoń w swoją, splatając
nasze palce. To naprawdę był czas by się poddać i podążać za wszystkim,
co Kayla zrobi. Byłem chory od ciągłego dramatu.
- Więc.. Mia nie, no
wiesz, wyszła z niczym do Ciebie, prawda? - Kayla spytała niewinnie,
grając z moim palcem wskazującym. Próbowałem nie wywrócić oczami, 30
sekund spokoju to nowy rekord.
- Naprawdę Kayla? Jest Twoją siostrą, czemu miałaby zrobić cokolwiek takiego?
- Wiem, że byłam głupia, mam na myśli, chcę się tylko upewnić. - wymamrotała, nie patrząc mi w oczy.
Westchnąłem znowu, to
wyglądało jakby to było wszystko co robiłem ostatnio. Zeskakując z
mojego stołka podszedłem do niej, owijając ramię wokół jej ramion. -
Byłaś głupia. Za mniej niż 2 tygodnie będziemy małżeństwem. I wtedy nikt
więcej nie będzie się liczył. Kocham Cię.
Kayla odwróciła się pod moim ramieniem, owijając swoje własne ramiona wokół mojej talii. - Też Cię kocham.
Kayla, oczywiście,
musiała wyjść na cały dzień by zająć się całym gównem z moimi rodzicami
mającymi interesy, by zająć się tym, co zostawiło mnie z Kayli rodzicami
na dzień. Usiadłem z jej mamą gdy jej tata był w środku oglądając
telewizję, bezużyteczny, jak powiedziała Mia.
Gdy siedzieliśmy na patio, zaczynałem zauważać czemu jej mama doprowadzała wszystkich do szału.
- Jesteśmy po prostu
szczęśliwi, by powitać Cię w naszej rodzinie, Justin. - wybuchnęła. -
Jestem całkiem pewna że uszczęśliwisz moją córkę.
- Mam nadzieję. -
powiedziałem, udając uśmiech. Była całkiem pewna, że moje pieniądze ją
uszczęśliwią. - Więc Joanne, musisz być szczęśliwa mając Mię z rodziną w
tej podróży. - rzuciłem przynętę, łowiąc informacje. Spojrzałem na
plażę gdzie Andie, Mia i Luke siedzieli na piasku. Irytowało mnie, gdy
widziałem jak przyjazny Luke staje się z Mią.
-Tak, cóż, Mia podjęła swoje decyzje i wszyscy robimy to, co musimy. - Joanne powiedziała twardo.
- Ale, mam na myśli,
jako rodzic powinnaś chcieć by Twoje dziecko podążało za swoimi
marzeniami. Czy to nie jest to co Mia próbuje robić? - wskazałem.
- Jako rodzic
chciałabym, by moje dziecko odnosiło sukcesy. - zacisnęła swoją szczękę.
- I jeśli Mia chciałaby być częścią tej rodziny, zostałaby.
Pochyliłem się. - Więc zamierzasz się po prostu zrezygnować z niej? - robiłem się coraz bardziej zły.
- Nie widzę, gdzie tu jest Twój biznes, Justin. Mam tylko jedną córkę, na której powinieneś się skupić.
- Nie tylko sprawiasz,
że Mia czuje się jak outsider w swojej własnej rodzinie, ale również
jako gówniana osoba. - powiedziałem cicho. - O Kaylę troszczy się wiele
osób. Ale zastanawiam się, kto troszczy się o Mię?
Oczy Joanne rozszerzyły
się, chwilę przed tym jak westchnęła. - Wciąż mamy wiele, wiele lat
które spędzimy razem, Justin. Nie przekraczaj swoich granic. Rozumiemy
się?
- Rozumiemy. - zacisnąłem usta, wstając i wchodząc do środka.
Wkroczyłem do kuchni, z
oczami wciąż utkwionymi na Mii i Luke'u na plaży, teraz walczących w
wodzie. Gula w moim żołądku znowu się pojawiała.
Tata Kayli i Mii pojawił
się w kuchni by złapać przekąskę. - Jestem oczywiście szczęśliwy, że
Luke i Mia ustalają coś. W końcu on może przynieść trochę szczęścia do
jej życia. - powiedział.
- Taa. - mruknąłem. - Zasługuje na to. Kayla powiedziała mi, że nie jest jej łatwo w Nowym Jorku.
- Chcę tylko, by moje dziewczyny były szczęśliwe. - powiedział. - Jesteś gotowy, by ożenić się z moją córką, Justin?
- Tak, proszę pana. - kiwnąłm głową, utrzymując stale swój głos. - Bardziej niż gotowy. - dodałem dla efektu.
Po tym jak uśmiechnął
się i zniknął w salonie, odwróciłem się znowu do okna. Luke odszedł,
teraz szedł na ganek i do kuchni. Pochyliłem się, udając, że robiłem coś
innego niż kompletnego świra z siebie.
- Och, hej stary. -
powiedział, zamykając szklane drzwi za sobą. Miał ręcznik na górnej
części ciała, i czułem potrzebę podniesienia mojej klaty trochę. Nie
wszyscy mogą mieć 50 paczek*. - Chciałbyś dołączyć do nas?
- Nie, jest w porządku, ale dzięki. - powiedziałem, patrząc na boki.
- Czuję się jakbyśmy nie
mieli okazji by się poznać. Kayla mówiła wiele o Tobie i wydajesz się
być całkiem cool. - powiedział Luke. Miałem ochotę zwymiotować na jego
życzliwość.
-Dzięki, stary. - powiedziałem niezręcznie. - Więc, uch, Ty i Mia?
- Mam nadzieję. - Luke
zachichotał. - Jest naprawdę świetna. Ostatni raz gdy z nią gadałem był
wtedy, gdy byliśmy nastolatkami i ona mówiła mi, że miała chłopaka.
Jakiś koleś z jej klasy pisarskiej czy coś. - zamarłem. - Myślałem, że
to było dobranie z nieba i nigdy nie dostałem szansy. Sądzę, że rzeczy
są inne teraz, gdy jesteśmy starsi.
- Tak sądzę. - wymamrotałem.
- Um, pójdę pod
prysznic. Widzimy się później, chyba. - Dostałem klapnięcie w plecy
zanim Luke potruchtał na górę. Jęknąłem, ciągnąc się za nim w górę, tak
żebym mógł schować się w moim łóżku na zawsze.
Po kilku godzinach
drzemki, obudziłem się i usłyszałem kroki na korytarzu. Ukryłem twarz
głębiej w poduszce, myśląc, że Kayla wróciła. Zamiast niej było pukanie w
drzwi.
- Justin? - Głos Mii zawołał przez drzwi.
Wyskoczyłem z łóżka,
potknąłem się zaplątany w pościeli i upadłem twarzą na podłogę. Szybko
się pozbierałem, idąc do drzwi. Pamiętając że nie mam żadnych ubrań na
sobie, nie chciałem traumatyzować Mii do końca życia, złapałem byle jaką
parę spodni.
Wreszcie, otworzyłem drzwi. Mia patrzyła na mnie. - Wszystko w porządku tutaj?
- W porządku, wszystko w porządku. - odpowiedziałem szybko.
- Mhm, fajna pidżama. -
kiwnęła głową w stronę spodni które miałem, na których była panterka.
Były przed kolana, więc oczywiście należały do Kayli.
Zagryzłem wargę. - To jest mój pokój, robię co chcę. Byłbym wdzięczny gdybyś mnie nie oceniała.
Zachichotała. - W porządku więc. Przygotowujemy się do zjedzenia obiadu, jeśli chciałbyś zejść na dół niebawem.
- Okay. - przytaknąłem.
- Moi rodzice poszli do
jakiegoś drogiego miejsca, Kayla je z Twoimi rodzicami, więc Luke
rozpala grilla. Robi zabójcze burgery. Nie takie dobre jak Twoje,
oczywiście. - zachichotała ponownie, pukając mnie w pierś.
Nagle poczułem się, jakbym miał się rozpaść. - Świetnie. Um, mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Ty i Luke... lubisz go? - nie było sensu owijać w bawełnę.
- Nie wiem. Czemu? -
kiedy nie odpowiedziałem, Mia skrzywiła się. - Wiem o co chodzi. Wtedy
odpowiedź jest, tak, Justin, lubię go. Sądzę, że to zawsze są Ci
słodko-gadający w których jestem zauroczona, ale ten w końcu jest
właściwie dostępny. Podjąłeś swoją decyzję, Justin, i teraz muszę żyć z
tym. Nie możesz mieć nas dwóch, nie pozwolę Ci.
Wymamrotała, że obiad
będzie gotowy o 10 i poszła na dół schodów, zostawiając mnie osuwającego
się po framudze, zaskoczonego tym, jak mówiąc tak niewiele potrafię
spieprzyć tak dużo.
*chodzi tu raczej o kaloryfer.
__________________________________________
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować za wszystkie Wasze komentarze. Naprawdę wiele dla mnie znaczą i motywują mnie do tłumaczenia. A naprawdę lubię to robić. To na początku była tylko zabawa, teraz czuję się w jakiś sposób dowartościowana i zależy mi na tym. Wszyscy jesteście cudowni, kocham Was!
Cudowny! Czekam z niecierpliwoscią na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze. Mam nadzieję, ze niedługo Justin zbliży się do Mii :D Do następnego :D
OdpowiedzUsuńCudowny! Do następneego <3
OdpowiedzUsuńJeju... co musi się stać żeby byli razem? ;/ rozdział cudowny ❤ czekam na nn ❤❤ pozdrawiam
OdpowiedzUsuń