niedziela, 26 lipca 2015

Seven

- Co do ostatniej nocy... - powiedziała Kayla, przebiegając dłonią po marmurowej ladzie w kuchni.
- Co z ostatnią nocą? - mruknąłem z ustami pełnymi borówkowych muffinek.
- Sprawy były napięte ostatnie. Ale to jest to, co się dzieje, kiedy wesele się zbliża. - westchnęła. - Co myślisz o tym, żebyśmy zostawili to za sobą?
Wzruszyłem ramionami. - Tak, to dobry pomysł. - wziąłem jej otwartą dłoń w swoją, splatając nasze palce. To naprawdę był czas by się poddać i podążać za wszystkim, co Kayla zrobi. Byłem chory od ciągłego dramatu.
- Więc.. Mia nie, no wiesz, wyszła z niczym do Ciebie, prawda? - Kayla spytała niewinnie, grając z moim palcem wskazującym. Próbowałem nie wywrócić oczami, 30 sekund spokoju to nowy rekord.
- Naprawdę Kayla? Jest Twoją siostrą, czemu miałaby zrobić cokolwiek takiego?
- Wiem, że byłam głupia, mam na myśli, chcę się tylko upewnić. - wymamrotała, nie patrząc mi w oczy.
Westchnąłem znowu, to wyglądało jakby to było wszystko co robiłem ostatnio. Zeskakując z mojego stołka podszedłem do niej, owijając ramię wokół jej ramion. - Byłaś głupia. Za mniej niż 2 tygodnie będziemy małżeństwem. I wtedy nikt więcej nie będzie się liczył. Kocham Cię.
Kayla odwróciła się pod moim ramieniem, owijając swoje własne ramiona wokół mojej talii. - Też Cię kocham.
Kayla, oczywiście, musiała wyjść na cały dzień by zająć się całym gównem z moimi rodzicami mającymi interesy, by zająć się tym, co zostawiło mnie z Kayli rodzicami na dzień. Usiadłem z jej mamą gdy jej tata był w środku oglądając telewizję, bezużyteczny, jak powiedziała Mia.
Gdy siedzieliśmy na patio, zaczynałem zauważać czemu jej mama doprowadzała wszystkich do szału.
- Jesteśmy po prostu szczęśliwi, by powitać Cię w naszej rodzinie, Justin. - wybuchnęła. - Jestem całkiem pewna że uszczęśliwisz moją córkę.
- Mam nadzieję. - powiedziałem, udając uśmiech. Była całkiem pewna, że moje pieniądze ją uszczęśliwią. - Więc Joanne, musisz być szczęśliwa mając Mię z rodziną w tej podróży. - rzuciłem przynętę, łowiąc informacje. Spojrzałem na plażę gdzie Andie, Mia i Luke siedzieli na piasku. Irytowało mnie, gdy widziałem jak przyjazny Luke staje się z Mią.
-Tak, cóż, Mia podjęła swoje decyzje i wszyscy robimy to, co musimy. - Joanne powiedziała twardo.
- Ale, mam na myśli, jako rodzic powinnaś chcieć by Twoje dziecko podążało za swoimi marzeniami. Czy to nie jest to co Mia próbuje robić? - wskazałem.
- Jako rodzic chciałabym, by moje dziecko odnosiło sukcesy. - zacisnęła swoją szczękę. - I jeśli Mia chciałaby być częścią tej rodziny, zostałaby.
Pochyliłem się. - Więc zamierzasz się po prostu zrezygnować z niej? - robiłem się coraz bardziej zły.
- Nie widzę, gdzie tu jest Twój biznes, Justin. Mam tylko jedną córkę, na której powinieneś się skupić.
- Nie tylko sprawiasz, że Mia czuje się jak outsider w swojej własnej rodzinie, ale również jako gówniana osoba. - powiedziałem cicho. - O Kaylę troszczy się wiele osób. Ale zastanawiam się, kto troszczy się o Mię?
Oczy Joanne rozszerzyły się, chwilę przed tym jak westchnęła. - Wciąż mamy wiele, wiele lat które spędzimy razem, Justin. Nie przekraczaj swoich granic. Rozumiemy się?
- Rozumiemy. - zacisnąłem usta, wstając i wchodząc do środka.
Wkroczyłem do kuchni, z oczami wciąż utkwionymi na Mii i Luke'u na plaży, teraz walczących w wodzie. Gula w moim żołądku znowu się pojawiała.
Tata Kayli i Mii pojawił się w kuchni by złapać przekąskę. - Jestem oczywiście szczęśliwy, że Luke i Mia ustalają coś. W końcu on może przynieść trochę szczęścia do jej życia. - powiedział.
- Taa. - mruknąłem. - Zasługuje na to. Kayla powiedziała mi, że nie jest jej łatwo w Nowym Jorku.
- Chcę tylko, by moje dziewczyny były szczęśliwe. - powiedział. - Jesteś gotowy, by ożenić się z moją córką, Justin?
- Tak, proszę pana. - kiwnąłm głową, utrzymując stale swój głos. - Bardziej niż gotowy. - dodałem dla efektu.
Po tym jak uśmiechnął się i zniknął w salonie, odwróciłem się znowu do okna. Luke odszedł, teraz szedł na ganek i do kuchni. Pochyliłem się, udając, że robiłem coś innego niż kompletnego świra z siebie.
- Och, hej stary. - powiedział, zamykając szklane drzwi za sobą. Miał ręcznik na górnej części ciała, i czułem potrzebę podniesienia mojej klaty trochę. Nie wszyscy mogą mieć 50 paczek*. - Chciałbyś dołączyć do nas?
- Nie, jest w porządku, ale dzięki. - powiedziałem, patrząc na boki.
- Czuję się jakbyśmy nie mieli okazji by się poznać. Kayla mówiła wiele o Tobie i wydajesz się być całkiem cool. - powiedział Luke. Miałem ochotę zwymiotować na jego życzliwość.
-Dzięki, stary. - powiedziałem niezręcznie. - Więc, uch, Ty i Mia?
- Mam nadzieję. - Luke zachichotał. - Jest naprawdę świetna. Ostatni raz gdy z nią gadałem był wtedy, gdy byliśmy nastolatkami i ona mówiła mi, że miała chłopaka. Jakiś koleś z jej klasy pisarskiej czy coś. - zamarłem. - Myślałem, że to było dobranie z nieba i nigdy nie dostałem szansy. Sądzę, że rzeczy są inne teraz, gdy jesteśmy starsi.
- Tak sądzę. - wymamrotałem.
- Um, pójdę pod prysznic. Widzimy się później, chyba. - Dostałem klapnięcie w plecy zanim Luke potruchtał na górę. Jęknąłem, ciągnąc się za nim w górę, tak żebym mógł schować się w moim łóżku na zawsze.
Po kilku godzinach drzemki, obudziłem się i usłyszałem kroki na korytarzu. Ukryłem twarz głębiej w poduszce, myśląc, że Kayla wróciła. Zamiast niej było pukanie w drzwi.
- Justin? - Głos Mii zawołał przez drzwi.
Wyskoczyłem z łóżka, potknąłem się zaplątany w pościeli i upadłem twarzą na podłogę. Szybko się pozbierałem, idąc do drzwi. Pamiętając że nie mam żadnych ubrań na sobie, nie chciałem traumatyzować Mii do końca życia, złapałem byle jaką parę spodni.
Wreszcie, otworzyłem drzwi. Mia patrzyła na mnie. - Wszystko w porządku tutaj?
- W porządku, wszystko w porządku. - odpowiedziałem szybko.
- Mhm, fajna pidżama. - kiwnęła głową w stronę spodni które miałem, na których była panterka. Były przed kolana, więc oczywiście należały do Kayli.
Zagryzłem wargę. - To jest mój pokój, robię co chcę. Byłbym wdzięczny gdybyś mnie nie oceniała.
Zachichotała. - W porządku więc. Przygotowujemy się do zjedzenia obiadu, jeśli chciałbyś zejść na dół niebawem.
- Okay. - przytaknąłem.
- Moi rodzice poszli do jakiegoś drogiego miejsca, Kayla je z Twoimi rodzicami, więc Luke rozpala grilla. Robi zabójcze burgery. Nie takie dobre jak Twoje, oczywiście. - zachichotała ponownie, pukając mnie w pierś.
Nagle poczułem się, jakbym miał się rozpaść. - Świetnie. Um, mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Ty i Luke... lubisz go? - nie było sensu owijać w bawełnę.
- Nie wiem. Czemu? - kiedy nie odpowiedziałem, Mia skrzywiła się. - Wiem o co chodzi. Wtedy odpowiedź jest, tak, Justin, lubię go. Sądzę, że to zawsze są Ci słodko-gadający w których jestem zauroczona, ale ten w końcu jest właściwie dostępny. Podjąłeś swoją decyzję, Justin, i teraz muszę żyć z tym. Nie możesz mieć nas dwóch, nie pozwolę Ci.
Wymamrotała, że obiad będzie gotowy o 10 i poszła na dół schodów, zostawiając mnie osuwającego się po framudze, zaskoczonego tym, jak mówiąc tak niewiele potrafię spieprzyć tak dużo.

*chodzi tu raczej o kaloryfer.

__________________________________________

 Chciałabym bardzo serdecznie podziękować za wszystkie Wasze komentarze. Naprawdę wiele dla mnie znaczą i motywują mnie do tłumaczenia. A naprawdę lubię to robić. To na początku była tylko zabawa, teraz czuję się w jakiś sposób dowartościowana i zależy mi na tym. Wszyscy jesteście cudowni, kocham Was!


4 komentarze:

  1. Cudowny! Czekam z niecierpliwoscią na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jak zawsze. Mam nadzieję, ze niedługo Justin zbliży się do Mii :D Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! Do następneego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju... co musi się stać żeby byli razem? ;/ rozdział cudowny ❤ czekam na nn ❤❤ pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń