środa, 22 lipca 2015

Four

Justin

Przyjęcia, obiady i próby- tak miał wyglądać jutrzejszy dzień. Dziś wieczorem było moje i Kayli przyjęcie zaręczynowe i naprawdę nie chciałem tam iść i słuchać gratulacji kolejne tysiąc razy. Było to trzymane w kateringowej sali, gdzie Kayla upewniła się, by było najdroższe jedzenie.
Byłem w garderobie, dopasowując mój krawat gdy usłyszałem, jak ktoś zapukał do drzwi. - Zaraz będę, kochanie. - zawołałem, wiedząc że to Kayla domagająca się mojego wyjścia. Drzwi się otworzyły i odwróciłem się, zirytowany. - Powiedziałem, że będę...
To Mia pukała. - Wybacz, ja po prosto potrzebowałam wziąć coś z torebki.
- Och nie, ja przepraszam. - usunąłem się z jej drogi. - Myślałem, że jesteś...
- Kayla? Zaufaj mi, też bym się przed nią ukrywała. - Mia zaśmiała się, odwracając się do mnie. Spojrzałem w dół na jej sukienkę i zauważyłem, jak pięknie wyglądała.
Wiem co myślisz - "Justin, jesteś idiotą". Bardzo lubiłem Mię w szkole średniej, może nawet kochałem. Ale ona miała wyjeżdżać, gdy moim przeznaczeniem było zostać w Kanadzie i odziedziczyć fortunę mojej rodziny.
Na ostatnim roku moi rodzice oczekiwali, że znajdę dziewczynę, która by pasowała do stylu życia, do którego byłem urodzony. Byli trochę staroświeccy i lubili pomysł mnie ustatkowującego się w młodym wieku. Oczekiwali, że znajdę kogoś jak moja mama, która utrzymuje wizerunek mojego taty i upewnia się, że jesteśmy idealnie zobrazowaną rodziną. Byłem przyzwyczajony do dorastania, w którym każdy mój ruch był oceniany.
Kayla niczego nie kochała bardziej jak bycia w świetle uwagi, więc była jak dopasowana z nieba. Kochałem ją, ale to nie był ten romans jakiego chciałem. To była znośna miłość i to było wystarczające dla mojej rodziny. Myślę, że możesz powiedzieć, że jej używałem.
Okay, nie jestem idiotą, jestem dupkiem.
Mia włożyła swój telefon z powrotem do torebki i odwróciła się do mnie. - Zamierzasz tu siedzieć całą noc?
-Uh, takie przyjęcia nie są właściwie takimi do jakich przywykłem... - odpowiedziałem.
- Racja. Ponieważ Ty jesteś przyzwyczajony do piwa i głośnego techno. Żadnego szampana i nudnej orkiestry. - zachichotała, a mnie przeszły dreszcze. - Ja też zdecydowanie wolałabym być gdzieś indziej.
- Co robisz? - pytanie wyszło ostrzejsze niż zamierzałem. - Mam na myśli, dlaczego zachowujesz się tak miło?
Mia wzruszyła ramionami. - Moja siostra wychodzi za mąż. Nie będę rujnować tej podróży z powodu spraw które wydarzyły się w przeszłości. Wybacz i zapomnij, tak?
Uśmiechnęła się lekko i uczucie ulgi oblało mnie całego. Zapomniała o tym, wybaczyła mi. Nagle poczułem się głupio przez mieszanie w przeszłości. Jeśli jej nie zależało, czemu mi miałoby?
- Cóż, wyglądasz... - gestykulowałem w stronę jej sukienki. - Fioletowy jest...
-... Twoim ulubionym kolorem. - dokończyła za mnie cicho. Zakasłałem niezręcznie, chowając ręce w kieszeniach moich za dużych dresowych spodniach. Mia poruszyła się niekomfortowo. - Prawdopodobnie powinieneś stąd wyjść. Wiesz co się dzieje gdy sprawy nie idą po myśli mojej siostry.
- Uderzenie huraganu Kayla. - wymamrotałem, rzucając jej uśmiech i wychodząc ze schowka.
Natychmiast zobaczyłem Kaylę stojącą na rogu, uśmiechającą się szeroko do grona fotografów zatrudnionych przez jej mamę. W momencie gdy mnie zobaczyła, zawołała mnie. Dołączyłem do niej, owijając ramię wokół niej i uśmiechając się największym uśmiechem na jaki mogłem się zebrać.
- Mógłbyś chociaż udawać że jesteś szczęśliwy. - Kayla powiedziała przez zaciśnięte zęby.
- To jest takie szczęście jakie Ty dostaniesz, kochanie. - powiedziałem przez własne zęby. Sprawy były dość napięte między nami. Kayla była zestresowana i złośliwa a ja po prostu nerwowy. Głośny, dramatyczny chichot uciekł spomiędzy jej warg, jakbym właśnie powiedział najśmieszniejszą rzecz.
- Pamiętaj, nie więcej niż 3 drinki dzisiaj. Nie potrzebuję Cię pijanego na moim przyjęciu zaręczynowym. - powiedziała.
- Myślałem, że to nasze przyjęcie zaręczynowe. - wywróciłem oczami. - Ale w porządku, wszystko dla Ciebie, kochanie. - Świetnie, nie mogłem nawet znieczulić się alkoholem od jej skarżenia dzisiaj. Spojrzałem na Mię i Kayli kuzynkę, Andie, która patrzyła na nas tak nieszczęśliwie, jak ja się czułem. Kayla uwielbiała dusić ludzi póki nie dostała czego chciała.
Czasami się zastanawiałem, skoro nie potrafiłem nawet znieść jej jednej nocy, jak mogłem znosić ją do końca życia.
Mia
Gdy przyszedł czas na obiad, wszyscy usiedliśmy w wielkiej jadalni, gdzie panna młoda i pan młody mieli wygłosić swoje przemowy o sobie nawzajem, tak jak najlepszy przyjaciel i główna druhna. Ale oczywiście, moja zawsze gotowa siostra już przygotowała dla mnie mowę by się upewnić, że nie powiem niczego co przypadkowo mogłoby sprawić, że wyglądałaby źle. Moją jedyną pracą było sprawić, by brzmiało to szczerze.
Moja mama była zła, ponieważ gdy nadeszło przydzielanie miejsc, ja zostałam usadzona przy najbliższym siedzeniu panny młodej. Moja mama miała tą słodką fantazję, że siedząc obok Kayli była najważniejszą osobą na tym weselu.
- Nie zepsuj tego. - moja mama warknęła bez tchu, wciskając swoje paznokcie w moje ramiona. - Czytaj wszystko z kartek, nic więcej, nic mniej.
- Tak, matko. - warknęłam, chwytając stos słów, które dała mi Kayla.
Było uderzanie o szklankę i wszyscy zamilkli. Justin i Kayla wstali, Kayla się uśmiechała. Mogłam powiedzieć, że uśmiech Justina był fałszywy.
- Chcielibyśmy podziękować Wam bardzo za przybycie tu, by świętować nasze zaręczyny. - powiedziała Kayla uroczo. - Wiem, że to jest daleko od domu, ale to świetne mieć wszystkich naszych przyjaciół i całą rodzinę tutaj dla tego świetnego wydarzenia. - uśmiechnęła się, uderzając Justina łokciem, aż się poderwał.
- To idzie od naszej dwójki. - potwierdził. - Nasze wesele jest za 12 krótkich dni, to bardzo nerwowe, więc bycie otoczonym przez kochane osoby jest bardzo komfortowe. Oświadczyłem się Kayli 8 miesięcy temu i nigdy nie oczekiwałem, że nasze wesele nadejdzie tak szybko. Po 6 długich latach razem, zdecydowałem że teraz jest dobry czas by się upewnić, że to jest na zawsze. Kochałem Kaylę od dnia w którym ją spotkałem i będę kochał ją codziennie do końca mojego życia. Jestem po prostu szczęśliwy mogąc dzielić tą miłość z Wami wszystkimi.
Wszyscy klaskali i Kayla zaczęła swoją długą wypowiedź o tym, jak Justin jest jej światem i jak ona nie chciałaby nikogo poza nim. Ludzie wokół nas mieli mokre oczy gdy ona skończyła i przyjaciel Justina, Ryan, wstał na swoją przemowę.
Wreszcie to była moja kolej na przemowę. Nerwowo wstałam i wszystkie oczy były na mnie. Spojrzałam na moją mamę, która patrzyła wyczekująco i wtedy na Kaylę, która uśmiechała się od ucha do ucha.
- Um, miałam dużo do powiedzenia więc napisałam to. Ale ostrzegam, nie jestem zbyt przyzwyczajona do mówienia na przeciw tłumu. - tutaj był lekki śmiech. - Jestem Mia, starsza siostra panny młodej. Kayla i ja dorastałyśmy razem i nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek mógłby być dla niej wystarczająco dobry, ale udowodniono mi, że się myliłam.
Mentalnie wywróciłam oczami, oczywiście Kayla mogła napisać coś takiego. Zatrzymałam się przed przewróceniem na kolejną kartkę i spojrzałam na nią. Jedynym sposobem by przekonać siebie do czegoś było przekonanie wszystkich innych. Odłożyłam stos kartek i rozejrzałam się po pokoju.- Moja mała siostra jest jednym z ludzi, którzy chcą perfekcji we wszystkim. Nie sądziłam że będzie facet na świecie który pasowałby do jej standardów. Kayla zasługuje na cały świat i myślę, że Justin może jej to dać. Kayla jest jedyna w swoim rodzaju, jak Justin. Oboje wiedzą czego chcą i myślę, że należą do siebie nawzajem. Mam nadzieję znaleźć taką miłość dla siebie pewnego dnia. - uniosłam swój kieliszek szampana w górę. - Za Justina i Kaylę. Oby przyszłość przyniosła im same dobre rzeczy.
Wszyscy w pokoju powtórzyli moje słowa, a ja odłożyłam kieliszek szampana po wykończeniu go. Spojrzałam na Kalę, która miała uśmiech jaśniejszy niż kiedykolwiek. Mrugnęła do mnie i ja kiwnęłam w odpowiedzi, siadając.
- Twoja mama będzie zła, że nie podążałaś za scenariuszem. - Andie parsknęła bez oddechu.
Wszystkim co powiedziałam było "Podążam za swoim własnym scenariuszem od teraz."
Noc przeciągała się i upewniłam się, by w pełni wykorzystać bar. Pary wokół mnie tańczyły podczas gdy ja zostałam siedząc na swoim stołku przez całą noc, odrzucając oferty nawiązywania stosunków towarzyskich z moją własną rodziną. Nawet Andie zniknęła gdzieś w tłumie.
- To była bardzo ładna przemowa, którą wygłosiłaś dla siostry. - mama odchrząknęła, zamawiając drinka u barmana.
Uniosłam brew. - Dzięki.- I chciałabym podziękować Ci za wysiłek bycia częścią tej rodziny. To nie było łatwe dla Ciebie ale wciąż dajesz sobie radę i ja z ojcem doceniamy to. - powiedziała firmowym tonem.
- Nie ma za co? - moje oczy obserwowały jak odebrała szklankę, skinęła głową i odeszła.
Westchnęłam, odsyłając moją szklankę do barmana. - Następną. - powiedziałam, kładąc głowę na dłoni.
- Ciężka noc? - Justin podszedł do mnie, ocierając się o moje ramię. Usiadł naprzeciwko baru obok mnie.
Zachichotałam. - Odeszłam na tak długo że nawet nie czuję się już dłużej jak część tej rodziny. Co z Tobą? Nie powinieneś wyglądać na tak zestresowanego gdy ta noc jest cała o Tobie. - Zauważyłam jego zirytowaną twarz.
Zaśmiałam się gdy Justin zamówił wodę. Spojrzał na mnie. - Co jest takie śmieszne?
- Właśnie zamówiłeś wodę.
- Kayla dała mi limit na 3 drinki. - westchnął. - Już wyczerpałem go na całą noc i teraz muszę się odciąć.
Zaśmiałam się ponownie, podsuwając moją pełną szklankę do niego. - Czego Kayla nie wie nie zaboli jej. - powiedziałam, biorąc wodę dla siebie.
Justin uśmiechnął się do mnie, rozglądając się by się upewnić że nikt nie patrzył i wziął łyka. Westchnął zadowolony a ja potrząsnęłam głową, uśmiechając się.
- To co powiedziałaś wcześniej, uh, było super. Dziękuję.
- Nie zrobiłam tego dla Ciebie. - powiedziałam szczerze. - Ona jest moją młodszą siostrą, Justin. Nieważne co się stało lub nie stało w przeszłości, nie mogę być egoistyczna. Ona Cię bardzo kocha i ja nie zamierzam tego rujnować przez żale jakie mogę trzymać.
Justin spojrzał w dół na swoje ręce. - Po prostu czuję że nigdy nie dostałem szansy by wyjaśnić.
- Naprawdę nie chcę o tym dyskutować teraz, Justin. Co się stało to się stało, po prostu ruszmy dalej.
Otworzył swoje usta by coś powiedzieć ale się rozdecydował. Zamiast tego po prostu patrzył na mnie, zaciskając usta w linię. Przenikliwy chichot Kayli zbliżał się i rozejrzałam się by zobaczyć ją ciągnącą kogoś ze sobą.
- Whoa, czemu Wy wyglądacie na takich niezadowolonych? O czym rozmawialiście? - zachichotała znowy, zatrzymują się przy nas.
- Właśnie mówiłem Twojej siostrze jak ładnie dziś wygląda. - powiedział Justin, kiwając do mnie głową. Czułam, że moja Twarz się podgrzewa ale nie mogłam się uśmiechnąć.
Kayla rozpromieniła się. - Wygląda niesamowicie, prawda? - popchnęła mnie biodrem. - Więc, spójrz kogo znalazłam. - kiwnęła na wysokiego, ekstremalnie atrakcyjnego gościa obok mnie. Wyglądał znajomo ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd go znałam.
- Cholera, Mia. - nieznajomy powiedział. - Ledwo Cię poznałem bez tych warkoczy. - uśmiechnął się i niespodziewanie wiedziałam z kim rozmawiam.
- Luke? O mój Boże! - wystrzeliłam z siedzenia, zarzucając swoje ramiona na niego. - To było tak długo!
- Taa, spójrz na siebie. Jesteś całkiem dorosła teraz. - powiedział.
- Justin, to jest Luke. Jest naszym przyjacielem z dzieciństwa i znamy go od zawsze. On i Mia zawsze mieli coś do siebie. - Kayla powiedziała Justinowi.
Luke i ja odsunęliśmy się od siebie. - Nie mieliśmy! - słowa wyszły w tym samym czasie.
Luke wysunął rękę do Justina. - To naprawdę przyjemność poznać Cię. Gratulacje z powodu zaręczyn, stary.
- Dzięki. - Justin potrząsnął swoją ręką i nie mogłam powiedzieć czy była wrogość w jego głosie czy nie. - Ciebie też miło poznać.
Wtedy nastała cisza, niezręczna cisza. Wreszcie, Kayla pisnęła o tym jak mama potrzebuje ich do czegoś, więc złapała ramię Justina i pociągnęła go dalej, zostawiając mnie samą z Lukiem.
- Więc... - zajął miejsce obok mnie. - Okres dojrzewania był oczywiście łaskawy dla Ciebie.
- Wciąż widzę Twój brak subtelności. - wywróciłam oczami. - Prawdopodobnie mogłabym powiedzieć to samo o Tobie. Ostatnim razem gdy Cię widziałam, miałeś aparat na zębach i włosy zasłaniające połowę Twojej twarzy.
-Hej! Nikt nie powiedział, że bycie nastolatkiem było łatwe. Rzeczy były lepsze gdy poszedłem do szkoły średniej. Miałem panie ustawiające się w kolejce.
- Mhmm. - zaśmiałam się.
- Więc jak jest w dużym miejście? Słyszałem, że olałaś Kanadę by zostać jakąś wielką pisarką. Czemu jeszcze nie widziałem żadnej Twojej książki na półkach?
Westchnęłam, potrząsając głową. - To nie wychodziło. Nie wiem, może nie jestem stworzona dla takiego życia.
- Nie poddawaj się. - Luke położył rękę na moim ramieniu. - To nie jest łatwe, ale jeśli wszyscy by się poddawali, nikt z nas nie miałby tego, czego by chciał.
Zachichotałam. - Kim jesteś i co zrobiłeś z tym niedojrzałym Lukiem który był przyzwyczajony do znęcania się nade mną?
- Dorosłaś, tak jak ja. - wzruszył ramionami. - Naprawdę się cieszę, że Cię widzę, właściwie. Zaczynam sobie przypominać czemu byłem w Tobie zauroczony przez te wszystkie lata.
Ugryzłam wnętrze mojego policzka, czując jak się rumienię. Mogłabym definitywnie popracować nad tym.

1 komentarz: