środa, 22 lipca 2015

Two

Wszystko zaczęło się kiedy miałam 17 lat. Justin i ja siedzieliśmy obok siebie na zajęciach kreatywnego pisania i odkąd on nie radził sobie dobrze w klasie, ja zaoferowałam mu pomoc w podciągnięciu ocen. Zakochanie się w nim nie zajęło mi dużo czasu. Był przyjazny, słodki i ekstremalnie atrakcyjny. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi, ale ja chciałam więcej i on to wiedział. Zachowywał się jakby czuł coś do mnie i byłam przekonana że chciał tego, czego ja, zanim zaczął spotykać się z Kaylą, która była półtora roku młodsza. Niedługo potem zostali parą i gdzie to mnie zaprowadziło?

Ale to się dla mnie nie liczyło, już nie. Myślę, że nigdy tak naprawdę nie dochodzisz do siebie po swojej pierwszej miłości, chociaż próbujesz. Tak bardzo chciałam go nienawidzić, ale myślę, że tego też nie potrafiłam zrobić. Nigdy nie byliśmy niczym więcej niż przyjaciółmi, więc nie mogłam winić go za zakochanie się w mojej doskonałej siostrze, z którą moja prostota nie mogła konkurować. Kayla nie wiedziała, że czułam coś do niego i myślę, że Justin ciężko pracował by utrzymać to w tajemnicy. W ciągu ostatnich 6 lat potrafię policzyć na palcach dziwne konwersacje, które przeprowadziliśmy. Nic poza tym.
Więc możesz wyobrazić sobie moje szczęście, kiedy Kayla zdecydowała się poinformować nas, że wesele będzie miało miejsce na Florydzie. Rodzina Justina miała tysiące i mogła zafundować podróż wszystkim, wliczając mnie. To mi pasowało, ponieważ nie za bardzo miałam pieniądze, ale też było przeciwko mnie, bo nie lubiłam być zależna ludziom za coś. Mieli również dom w którym Justin i Kayla mieszkali czasem, więc Justin byłby szczęśliwy mogąc odebrać mnie z lotniska i pozwolić zostać w tym domu.
Po prostu cholernie świetnie.
Stałam na zewnątrz lotniska, sprawdzając mój telefon po raz 10. Justin wiedział o której mój samolot wylądował i wciąż go nie było. Czekałam prawie godzinę, myśląc nad zamówieniem taksówki. Ale nie miałam pojęcia, gdzie jechałam.
Wreszcie luksusowy samochód zatrzymał się przede mną, kierowca miał baseballową czapkę i okulary przeciwsłoneczne. Wyskoczył z samochodu i podszedł do mnie.
- Hej. - powiedział Justin, ogarniając mnie jednym ramieniem w uścisku, którego nie odwzajemniłam. - Jak się masz?
- W porządku. - otworzył bagażnik i wrzucił moją torbę do środka, wracając na miejsce, ignorując potrzebę otworzenia drzwi dla mnie. Justin usiadł za kierownicą, wyjeżdżając z parkingu na najwyższych obrotach. Oparłam głowę o siedzenie, zamykając oczy.
- Latanie jest suką, huh? - Justin spróbował małej rozmowy.
-Ta, jest. - westchnęłam, mając nadzieję że dom jest blisko, więc mogłabym pójść spać. Po paru minutach nie mogłam już znieść ciszy. - Więc, czemu Miami?
- Hmm?
- Czemu żenisz się w Miami ze wszystkich miejsc? - spytałam znowu.
- Cóż, tutaj jest świetnie. I mamy dom przy plaży, więc pomyśleliśmy, dlaczego nie? Nasze rodziny kochają to miejsce.
Zachichotałam. - Wow.
- Co? - Justin zachichotał w odpowiedzi.
- Musi być fajnie mieć tyle pieniędzy. - powiedziałam, wiedząc jak niemiło brzmiałam.
- Tak sądzę. Rzeczy nie idą dobrze w Nowym Jorku?
-Ta, życie nie jest takie proste dla wszystkich z nas. - odwróciłam się by spojrzeć za okno. - Ale nie poddaję się. Nie będę dawać mojej rodzinie satysfakcji z widzenia mnie nawalającą.
Justin nie powiedział nic więcej do końca jazdy.
To było prawdopodobnie najwięcej ile powiedzieliśmy do siebie od lat i ja wiem, że on nie chciał tego przedłużać.
- Myślę, że nasi rodzice są w domu. Nie ma dla nich pokoju, więc oni będą w hotelu przez najbliższe dwa tygodnie.
Pokiwałam głową, przynajmniej nie będę musiała znosić zimnego nastawienia mojej mamy 24/7. Kiedy dostaliśmy się do domu, gapiłam się na to, jak wielki był. Dom na plaży był moim marzeniem, miał kolejną rzecz którą chciałam. Znowu, pominęłam ofertę Justina do otwarcia dla mnie drzwi i weszłam sama.
Weszliśmy do środka i podążyliśmy za głosami wszystkich na taras. Jedyne podwórko jakie miał ten dom było na plaży, która była dzielona z sąsiadami. Powiedzieć, że to było piękne, byłoby nieporozumieniem.
Nasi rodzice, dziadkowie i kuzyni siedzieli na tarasie z Kaylą. Kayla zamknęła się, przyciągając mnie do łamiącego kości uścisku.
-Tak się cieszę, że tu jesteś. - odwzajemniłam uścisk, zaskoczona tym, co mogło przynieść jej nagłą potrzebę zbliżenia się. Część mnie chciała być bliżej, ponieważ wiedziałam, że pod koniec dnia, ona była jedyną, której wciąż zależało.
-Dziękuję za to, że pozwoliliście mi tutaj zostać. - odsunęłam się trochę i odwróciłam się tak, żeby nie widzieć jak ucieka w ramiona Justina.
Przytuliłam mojego tatę i odwróciłam się do mojej mamy, która była jedyną, która nie wstała. - Cześć, mamo.
Skrzyżowała swoje ramiona. - Cześć, Mia. - powiedziała tonem jakim jakby zwracała się do jednego z klientów w swojej pracy, a nie swojej córki.
Odchrząknęłam i odsunęłam się by przytulić swoją babcię i moją kuzynkę Andie. Ona była tylko 2 lata starsza ode mnie i była jak moja najlepsza przyjaciółka gdy dorastałyśmy. Zostawała w tym domu również i miała zostać kolejną druhną Kayli, więc miałam poczucie, że ona będzie jedyną, która będzie trzymała mnie przy zdrowych zmysłach na tej wycieczce.
- Twoja mama jest suką. - Andie wyszeptała mi na ucho, tak żeby nikt nie mógł tego usłyszeć i ja zachichotałam.
Uprzejmie przywitałam rodziców Justina, którzy zawsze byli bardzo mili dla mnie i zostałam przedstawiona jego dziadkom.
- Właśnie mówiłam im, że nasza rodzina i przyjaciele zostają w hotelu, blisko.... - Kayla zaczęła trajkotać o tym, że wesele jest za dwa tygodnie od soboty oraz o przymiarkach sukni i o całym gównie, które mnie nie obchodziło. Niedługo po tym jak zaczęła, ja kompletnie odpłynęłam, patrząc się na krystalicznie niebieską wodę.
- Mia! - zostałam wyrwana z transu by usłyszeć moją mamę wołającą moje imię. Spojrzałam na nią. - Twoja siostra mówi a Ty jej nawet nie słuchasz. To niemiłe.
Kayla przewróciła oczami. - To nic wielkiego, mamo. Nieważne, tak jak mówiłam...
Niedługo potem nasze rodziny wyszły, zostawiając naszą czwórkę samą. Andie i ja poszłyśmy się rozpakować do dwóch gościnnych pokoi, podczas gdy Justin i Kayla poszli po obiad dla nas. Nasze pokoje były naprzeciwko siebie i Andie rzuciła się na moje łóżko.
-Jeśli potrzebujesz kogoś do uderzenia Twojej mamy, jestem Twoja. - powiedziała, kładąc się na moje poduszki.
Zaśmiałam się. - Uwierz mi, ten dzień niedługo nadejdzie. - złożyłam parę dżinsów i włożyłam je do szuflady.
-Więc, Justin żeni się z Twoją młodszą siostrą... - Andie była jedyną która znała całą moją historię z Justinem.
Wszystko co powiedziałam to "wiem".
-Chcesz o tym pogadać? - Andie spytała. - Albo lepiej, mogę uderzyć Justina dla Ciebie. On jest za miękki by uderzyć dziewczynę i...
- Nie, Andie. - zaśmiałam się ponownie. Ona może być twarda i straszna, kiedy chce i byłam podekscytowana ujrzeniem jej w sukience druhny, ona nie nosiła żadnych oficjalnych ubrań jak to odkąd miałyśmy po 10 lat. - Co się stało, już się stało. Oni się pobierają i muszę się z tym pogodzić. Nie mogę być uwięziona w jakimś długim związku, którego nawet nie było gdy byliśmy dziećmi. Mam do czynienia z dużo ważniejszymi rzeczami.
- Jak idzie pisanie?
Jęknęłam. - Czasem myślę nad poddaniem się i powrotem do domu, ale naprawdę czuję że muszę udowodnić coś wszystkim. Zwłaszcza mojej mamie. Nie mogę żyć gdzieś, gdzie wiem, że nie jestem chciana.
- Rzeczy pójdą lepiej z czasem. Wszystko wyjdzie.
- Mam nadzieję. - mruknęłam.
Justin i Kayla wrócili z chińszczyzną. Wszyscy siedzieliśmy znów na tarasie, i przez cały czas Andie i ja wymieniałyśmy zdegustowane spojrzenia gdy Justin i Kayla karmili siebie nawzajem, grając rażąco zakochanych..
- To dobrze, że nasze pokoje są na oddzielnych piętrach. - Kayla powiedziała do nas chichocząc. Andie donośnie zachichotała, a ja opuściłam mój widelec.
- Myślę, że skończyłam. - odepchnęłam swoje krzesło od stołu. Była zaledwie 8 ale nie zamierzałam tu tkwić. - Jestem padnięta więc myślę, że pójdę do łóżka. Dziękuję za jedzenie, dobrej nocy... Tak sądzę.
Z tym, odłożyłam swój talerz do kuchni i weszłam schodami, Andie podążała blisko za mną.
- Tak jak powiedziałam wcześniej, jeśli potrzebujesz mnie do uderzenia kogoś, zrobię to. - Andie powiedziała do mnie gdy przygotowywałam się do łóżka. - Zaryzykuję zostanie nie zaproszoną na wesele jeśli to zależy od bronienia mojej małej kuzynki. I nie będę musiała zakładać sukienki, więc to jest podwójnie wygrana sytuacja.
Potrząsnęłam swoją głową, uśmiechając się. Zostawiam mojej kuzynce rozweselanie mnie. Powiedziałyśmy sobie "dobranoc" i położyłam się na moim dużym, wygodnym łóżku, zwracając głowę w kierunku okna.
Patrzyłam jak słońce powoli opada, modląc się by ta podróż minęła szybko. Zaczynałam pamiętać, dlaczego odsunęłam się od mojej rodziny na tak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz