Obudziłam się około 4
nad ranem Po zlokalizowaniu swojego położenia, obróciłam się, by
zobaczyć oczy Justina lśniące w ciemności. Wciąż byłam w kompletnej
rozkoszy. Justin i ja kontynuowaliśmy patrzenie na siebie, i pozwoliłam
sobie udawać, że jest to całkiem normalne. Że jesteśmy normalną,
zakochaną parą. Chciałam tego tak bardzo, nie na raz, tylko zawsze.
Słowa paliły mnie w
gardle. Tylko jedno zdanie, jedno wyznanie i mogłabym mieć to wszystko.
Ale wiedziałam, że to nie było takie łatwe. Wszystko było zbyt
skomplikowane i w tym momencie, to po prostu nie wypali. Moja pierś
bolała na tą myśl.
Więc po raz kolejny
zapadłam w głęboki sen, ciężko walcząc by utrzymać wspomnienie oczu
Justina i sposób w jaki patrzyły na mnie. Ponieważ wiedziałam, że
następnym razem, gdy otworzę własne oczy, jego nie będzie. I wszystko
wróci do normy. I to wszystko będzie skończone.
Miałam rację. Obudziłam
się i byłam w wielkim, gościnnym łóżku sama. Druga połowa materaca była
ułożona, pościel i poduszki na miejscu. Rozciągnęłam się, jęcząc i
zakrywając swoją twarz pościelą. Justin miał rację, żałowałam decyzji
ostatniej nocy.
Zamknij się.
Przynajmniej był na tyle miły, by zostawić mi piżamę.
Szybko pościeliłam łóżko
i wymknęłam się na górę do mojego pokoju. Wyjeżdżałam w środę w nocy i
moje rzeczy nie były jeszcze spakowane. Musiałam przyznać, będę tęsknić
za spaniem w tym niezwykłym pokoju. To nie tak, że mam cokolwiek w Nowym
Jorku.
Mia? - Kayla zapukała w moje drzwi.
Co? - warknęłam.
Otworzyła drzwi. - Musimy być w jadalni o 4. - powiedziała twardo.
Cholera. Kompletnie
zapomniałam o próbnym obiedzie. Moje ramiona opadły. Nie będę miała
czasu dla siebie przez następne 24 godziny.
Przytaknęłam. - Okej.
Zniknęła bez słowa, a ja
przebiegłam ręką przez moje włosy, zatapiając się w łóżku. Gdzieś w tym
domu, właśnie teraz, Justin robił tą samą rzecz.
Ten wieczór musi być
jednym z najbardziej stresujących, przez jakie przeszłam. A przeszłam
przez wiele gówna przez ostatnie dni sama.
Po pierwsze,
przygotowane kwiaty nie pasowały do koloru, który Kayla miała w myślach.
Wtedy ona i Justin wdali się w głupią kłótnię, której rezultatem było
jej pójście do łazienki by płakać i skarżyć się. Upewniłam się, by
uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z Justinem przez tą noc.
Wtedy przyszedł obiadowy
czas, kiedy musiałam wygłosić kolejną, ckliwą mowę o pieprzonej
szczęśliwej parze. Rzucałam słowami, im szybciej wychodziły z moich ust,
tym szybciej będę mogła usiąć by zjeść i ewentualnie pić.
Wycofałam się z baru gdy
kapela zaczęła grać, upewniając się, by moje miejsce na noc było wciąż
moje. Luke podszedł do mnie w pewnym momencie z małym uśmiechem na
twarzy.
- Hej.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Więc, nie nienawidzisz mnie?
Zmarszczył brwi. - Nie, w ogóle. Jak poszło ostatniej nocy?
- Poszło. - przytaknęłam powoli. - Troszkę za daleko, ale co się stało, to się stało.
Luke pocieszająco
klepnął mnie w ramię. - Kiedy wszystko wróci do normalności i wrócisz do
swojego życia, zapomnisz o nim i zrozumiesz, ile jesteś warta. On jest i
tak dupkiem.
Uśmiechnęłam się. - Dziękuję, Luke.
Odwzajemnił uśmiech,
odwracając się i odchodząc. Zamówiłam kolejnego drinka, dotykając
marmurowego baru, który był pod moim ramieniem w rytm muzyki.
Rozejrzałam się, kiedy ktoś wskoczył na stołek obok mnie.
- Hej. - To był Justin, który wyglądał na zirytowanego, zmęczonego i jednocześnie.
Kiwnął w moją stronę,
odwracając się do barmana by coś zamówić. Potem odwrócił się z powrotem
do mnie i powiedział. - Kayla powoli doprowadza mnie do szaleństwa. Nic
nigdy nie jest dla niej wystarczająco dobre.
Kiedy nie odpowiedziałam
i wciąż wpatrywałam się w swoje ręce, Justin kontynuował. - Nie mogę
uwierzyć, że zjebałem. Zawsze używałem kondomów. Nie wiem, jak to
wszystko stało się takie pochrzanione. - wymamrotał do siebie.
Gula pojawiła się w moim brzuchu. - Nie chcesz dziecka. - to wyszło bardziej jak oskarżenie.
-Nie, to Kayli nie chcę.
- Justin westchnął. - Nie zostaję z Kaylą ponieważ nie chcę zostawić
jej samej. To nigdy nie było tak. Zostaję ponieważ nie mogę znieść myśli
o zostawieniu mojego dziecka. Już ją... jego... kocham, tak kurewsko
mocno. Wiem, że mogę być dobrym ojcem. - przebiegł dłonią po włosach.
Przełknęłam. - Wybacz, muszę iść coś zrobić. - wykrztusiłam, zeskakując z krzesełka i ignorując wołania Justina za mną.
Wtargnęłam prosto do
przebieralni, gdzie Kayla była z jedną z organizatorek ślubu, która
wymknęła się, gdy warknęłam na nią by wyszła.
-Jaki do cholery jest Twój problem? - Kayla wstała, zbliżając się do mnie.
- Musisz powiedzieć Justinowi prawdę.
Spojrzała na mnie w szoku i zaśmiała się. - I dlaczego miałabym zrobić cokolwiek, czego nie chcę robić?
Zadrwiłam. - Jesteś
egoistyczną suką, wiesz o tym Kayla? Justin jest już zbyt przyzwyczajony
do dziecka, które myśli że ma. Kocha je i jest przekonany, że będzie
niesamowitym ojcem. Jak czujesz się kłamiąc z tym wszystkim?
- Skąd wiesz to wszystko
o nim? - Kayla spytała dosadnie. - Lepszym pytaniem jest dlaczego masz
sercowe pogawędki z moim narzeczonym?
- Jesteś tak cholernie głupia. - westchnęłam, uspokajając się. - Powiedz mu, Kayla.
- Nie!
- Powiedz mu.
- Powiedz co, komu? - Justin pojawił się przy drzwiach, zamykając je za sobą. - Czy wszystko jest okej?
Kayla spojrzała na mnie. - Wszystko w porz...
- Powiesz mu, lub ja to zrobię. - zagroziłam, przerywając jej.
Justin uniósł brew na
Kaylę. - westchnęła, spoglądając na podłogę. Dreszcz przebiegł przeze
mnie. Nie było możliwości, aby się z tego wyplątała. Nie było żadnych
wyjaśnień. Wiedziałam, że Justin nienawidził kłamców. Wreszcie będzie
postawiona na swoim miejscu.
- Nie jestem w ciąży. - mruknęła.
Justin zmrużył oczy. - Huh?
- Nie jestem w ciąży. - powtórzyła. - Nigdy nie byłam. To było kłamstwo.
Justin ścisnął końcówkę nosa. - Ja-ja... Ja nie wiem nawet co powiedzieć.
- Justin, tak mi przykro.
- Nie, nie jest Ci
przykro. Jest Ci przykro, że zostałaś przyłapana. Co do cholery jest z
Tobą nie tak? Dlaczego do cholery to zrobiłaś?!
- Myślałam, że Cię tracę. - Kayla zaszlochała. - Myślałam, że zamierzasz odwołać ślub.
- Więc skłamałaś mi o
byciu w ciąży?! Jak to ma usprawiedliwić cokolwiek? Ty i Twoja pieprzona
mama jesteście dokładnie takie same. Jesteście obie manipulującymi,
małymi sukami, które robią cokolwiek muszą zrobić, by dostać się na
szczyt. Nic dziwnego, że Mia Was nienawidzi - Justin krzyknął, posyłając
mi przepraszające spojrzenie. Ostatnie zdanie było ze złości.
- Skąd wiesz o Mii? - Kayla zażądała, odwracając stronę.
- Wiem więcej, niż
myślisz. - Justin warknął. - Nie zmieniaj tematu. Nie mogę kurwa w
Ciebie uwierzyć. Jakie wytłumaczenie zamierzałaś mi dać, gdy nie będzie
dziecka?
Kayla pozostała cicho co wprawiło Justina we większą złość.
- Huh? Nie mogę Cię, kurwa, usłyszeć!
- Poronienie. - szepnęła pełna wstydu.
- O mój Boże. - Justin przetarł oczy. - Nie mogę w to kurwa uwierzyć.
Przez chwilę była cisza.
Kayla patrzyła w podłogę, Justin wciąż przecierał oczy, gdy ja
patrzyłam na niego. Wszyscy czekaliśmy na finalną decyzję, czy ślub
jutro będzie czy nie.
Nie zrobiłam tego, by
Justin i Kayla zerwali. Byłam autentycznie zraniona za Justina, który
tak chętnie chciał przyjąć swoje nienarodzone dziecko na świat i
rozpocząć rodzinę. To nie było fair, żeby egoistyczna dziewczyna jak
Kayla po prostu to zniszczyła.
- Więc... - powiedział w
końcu Justin. - Każda część mnie chce powiedzieć, by pieprzyć wszystko i
odwołać wesele jutro, ale robię to wszystko dla mojej rodziny. Nie
zamierzam pozwolić Twoim głupim decyzjom zniszczyć to, na co moi rodzice
pracowali tak ciężko, by stworzyć dla mnie. Więc ożenię się z Tobą
jutro. Ale wierz mi kiedy mówię, że naprawdę nie chcę widzieć Ciebie
przed jutrem. - Justin spojrzał na mnie, potem znowu na Kaylę. - Do
zobaczenia na ołtarzu.
Justin wyszedł z
przebieralni i Kayla stała, patrząc na drzwi. Wreszcie zrozumiałam, co
robił Justin. Wszystko co robił, robił dla swoich rodziców. Nie chciał
ich zawieść. Zazdrościłam mu tego, jak jego rodzice musieli być z niego
dumni.
Kayla wreszcie odwróciła
się do mnie. Wszystkie łzy odeszły i były teraz zastąpione przez czystą
złośliwość. - Zniszczyłaś wszystko. Mam nadzieję, że jesteś cholernie
szczęśliwa, Ty głupia, mała...
- Ty byłaś jedyną, która
okłamywała swojego narzeczonego, nie ja. To wszystko musiało wybuchnąć
Ci w twarz. Karma jest suką, kochanie. - powiedziałam z nowo znalezioną
pewnością. Naprawdę już mnie to nie obchodziło.
Kayla zbliżała się do
mnie zanim znalazłyśmy się twarzą w twarz. - Chcę byś opuściła ten dom
przed jutrzejszym popołudniem. Nie przychodź na wesele. A jeśli
przyjdziesz, wezwę ochronę, by Cię wyprowadziła. Idź do domu, Mia.
Jesteś tylko martwym ciężarem dla tej rodziny i żadne z nas Cię tu nie
chce.
Miałam zimny wyraz
twarzy. - Miej świetne, pieprzone życie, Kayla. - odwróciłam się na
swoich obcasach, nie fatygując się, by spojrzeć za siebie.
Tak! Nie lubiłam nigdy Kayli! To mała parszywa suka! Ja bym ja już dawno miała w dupie na miejscu Justina �� Szkoda mi Justina �� Jeszcze przez tą suke nie będzie jej na ślubie ��Niech Juss coś zrobi!!! Jakoś mnie ślub nie obchodzi, ale chce żeby Justin i Mia byli razem przez ten okres �� Jak zwykle świetny! Im większa ilość rozdziałów tym bardziej nie lubie Kayli��Życie�� Do następnego kochana! :**** /nixababy
OdpowiedzUsuńCUDNY ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńJezu myślałam, ze odwoła ślub. Mam nadzieje, ze jednak do niego nie dojdzie. Szkoda mi Mia'i czy jak to sie pisze. Rozdział cudowny! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńKarma jest zozłą Kayl'a !
OdpowiedzUsuńZajebistay *'*
Nie mogę doczekać się następnego *.*
jebać Kaylę, Mia górą XD
OdpowiedzUsuńOMG *_* Czekam na nexta ;))
OdpowiedzUsuńMega ❤️
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Kocham :)
OdpowiedzUsuńB.O.S.K.I. <3 Do następnego <3
OdpowiedzUsuńWspanialy! Dodawaj szybciutko kolejny! <3
OdpowiedzUsuń#ZAJEBISTY ^^
OdpowiedzUsuńKiedy następnyyyyyy?? :(
OdpowiedzUsuńNienawidzę tej Kayli. Co za su**!
OdpowiedzUsuń