Justin
Nagle poczułem się jak w
filmie. Zapadła grobowa cisza i wtedy wstrzymywane oddechy wybuchły.
Słowa popłynęły po całym kościele i Kayla patrzyła na mnie jakbym
właśnie jej powiedział, że straciła swoje dziecko.
Oh. Um....
- C-co? - wykrztusiła.
- Przykro mi, Kayla. - mruknąłem.
- Nie zamierzam pozwolić
Ci wyjść bez jakichś wyjaśnień. - złapała moje ramię. - Wybaczcie nam
wszyscy. Bardzo przepraszamy za to zamieszanie. Zaraz wrócimy. -
zaciągnęła mnie na dół przejściem do lobby.
- Jest okej, jest okej.
Możemy to naprawić. - Kayla mamrotała do siebie, w szale chodząc w przód
i w tył. Odwróciła się do mnie z dzikimi oczami. - Prawda? - błagała.
- Nie tym razem, Kayla. - powiedziałem cicho. - Przykro mi.
- Przykro Ci?! Czekałeś
aż będziemy na miejscu, żeby zatrzymać wesele i chcesz mi powiedzieć, że
Ci przykro?! - Kayla kontynuowała chód. - To nie może się dziać. To nie
może być prawdziwe. O mój Boże.
- Nie wiem, co chcesz żebym powiedział. - mruknąłem.
- Sześć lat, Justin.
Sześć cholernych lat. Nawet nie wiem jak to jest być z kimś innym,
ponieważ jesteś jedynym z którym kiedykolwiek byłam. Dałam Ci wszystko! I
niczego nie mogę odzyskać. Teraz ośmieszasz mnie na oczach
wszystkich...
Warknąłem na to. - Nie
pozwalam Ci zrobić ze mnie tego złego, Kayla. Wiesz cholernie dobrze,
dlaczego się z Tobą nie żenię. Jesteś egoistyczna. Nigdy nie myślałaś o
nikim poza sobą. Okłamałaś mnie w związku z czymś dużym i to był
krytyczny moment. Nie ożenię się z kłamcą.
- Shhh. - Kayla uciszyła mnie, oglądając się na wielkie, drewniane drzwi.
- Nie obchodzi mnie kto
mnie słyszy! - podniosłem głos. - Zawsze chodzi tylko o Twój wygląd w
oczach innych! Okłamałaś mnie z byciem w ciąży po to, by mnie nie
stracić. Cóż, spójrz, wszystko wystrzeliło w Twoją twarz.
Moja pierś opadała
ciężko. Żadne z nas nie mówiło nic przez chwilę. Łzy spływały
nieatrakcyjnie po policzkach Kayli, zostawiając brzydkie ślady makijażu.
Nie była gotowa by jeszcze dać mi odejść, ale jej oczy mówiły co
innego, wiedziała, że przegrała bitwę.
Drzwi się otworzyły i nasi rodzice dołączyli do nas. Mama i tata Kayli mieli mordercze twarze.
- Więc będzie ślub czy nie? - Jej tata warknął.
- Nie dzisiaj, proszę
pana. - westchnąłem. - Nie kiedykolwiek. - dodałem by upewnić się, że
powiedziałem jasno. Kayla zakryła twarz, teraz szlochając.
Mój tata potrząsnął głową. - Co się dzieje, Justin?
- Przepraszam, tato.
Wszystko czego kiedykolwiek chciałem, to sprawić, byś był ze mnie dumny.
Ale nie chcę ożenić się z kimś, kogo nie kocham. - powiedziałem
bezbarwnym tonem. - Zwłaszcza, kiedy kocham kogoś innego. - wyszeptałem.
- Słuchaj, Ty mały punk... - tata Kayli zaczął mnie oskarżać, a ja się wyprostowałem, gotowy by się bronić.
- Tato, nie. - powiedziała Kayla. - Proszę, nie. - jej oczy były szerokie, usta otwarte w szoku.
Odsunął się, krzyżując
ramiona. - Jeśli myślisz, że pozwolę jakiemuś małemu, zepsutemu
playboy'owi zranić moją córkę, jesteś w błędzie.
- Z jakiego powodu? -
mój tata spytał spokojnie. - Słyszałeś, co Justin powiedział. Wszyscy
słyszeliśmy. Twoja córka jest kłamcą i nie jestem pewien, czy chcę by
mój syn ożenił się z kimś jak ona. - odwrócił się do mnie. - Jestem
dumny z Ciebie, synu. Bardzo dumny. Wiem, że byłeś pod moją presją by
ożenić się w tak młodym wieku, ale wszystko, czego chcę dla Ciebie, to
żebyś był szczęśliwy.
Mama uśmiechnęła się do mnie. To było dokładnie to, co powiedziała mi dziś rano i kompletnie się nie myliła.
- Dzięki, tato. - rzuciłem mu pól-uśmiech. - Przykro mi, ale mam coś do zrobienia.
- Dziewczyna którą
kochasz... - powiedziała zanim mogłem się odwrócić. - To moja siostra,
prawda? - Jej mama otworzyła buzię w szoku.
Zagryzłem wargę. - Przykro mi, Kayla.
- Jeśli teraz odejdziesz, to koniec. Nie ma powrotu. - zagroziła.
Po prostu przytaknąłem.
Nie chciałem wracać. Tak jak Kayla, dałem sześć lat swojego życia by być
z nią. Nie znałem niczego poza nią.
Zrobiłem krok by
pocałować moją mamę w czoło i przyciągnąć tatę do uścisku. - Zadzwonię
do was później. Muszę wreszcie wszystko naprawić.
- Idź. - uśmiechnął się, popychając mnie za drzwi.
Klepnąłem go w ramię zanim się odwróciłem.
- Czekaj, Justin. - zawołała Kayla ponownie.
- Co? - warknąłem, odwracając się.
- Jak mam to wszystkim wyjaśnić? - spytała, zaczynając znowu płakać.
- Nie wiem, Kayla. Zrób to, co zawsze robisz. - wzruszyłem ramionami. - Zakryj to jak chcesz.
Potruchtałem na tyłu
kościoła i do przebieralni. Złapawszy mój telefon i klucze, pobiegłem do
samochodu. W momencie, w którym siedziałem w samochodzie, zauważyłem,
jak mocno się trzęsę. Naprawdę to zrobiłem.
Byłem wolny.
Wiedziałem, że poczucie
winy uderzy we mnie później, ale nie mogłem się zmusić, by mi zależało.
Cały czas spędziłem na zajmowaniu się innymi ludźmi. Ale już nie.
Mia i ja byliśmy sobie
przeznaczeni. Byłem głupi wcześniej i ostatnie dwa tygodnie przypomniały
mi o tym. To była druga szansa by zrozumieć, kogo naprawdę
potrzebowałem w moim życiu.
To znaczy, jeśli ona też mnie chciała.
Wyjechałem, wiedząc, że
jeśli się wystraszę, to nie pojadę do niej. Potrzebowałem to zrobić,
niezależnie od tego, czy Mia powie "tak" czy "nie". Potrzebowałem to
zrobić dla siebie.
Wróciłem do domu, szybko
przebierając się w coś innego i wrzucając kilka byle jakich rzeczy do
torby. Sprawdziłem w internecie bilety lotnicze. Następny lot do Nowego
Jorku był o 3.
Westchnąłem, była 1. Będę na styk, ale prawdopodobnie zdążę.
Rozejrzałem się po
pokoju. Rzeczy Kayli były porozrzucane wszędzie i kiedy wrócę,
wiedziałem, że to wszystko zniknie. Upewniłem się, by zabrać bluzkę Mii
zanim bez oddechu wpakowałem torbę do samochodu, który czekał by zabrać
mnie na lotnisko. Adrenalina nadal nie wyparowała.
Ale zrobiła to w końcu
po godzinie czekania na lotnisku. Zaczynałem być spokojny, patrząc na
mój telefon i zastanawiając się, czy powinienem zadzwonić do Mii i
powiedzieć jej, że jadę.
Zdecydowałem się tego
nie robić, nie chcę by spodziewała się mojego przyjazdu. Kontynuowałem
wycieranie moich spoconych dłoni o uda, wybierając zły dzień by włożyć
jeansy. Było ekstremalnie gorąco i moja chorobliwa skóra wcale nie
pomagała.
- Potrzebuje pan pomocy medycznej? - spytała starsza kobieta obok mnie.
- Słucham?
- Pomocy. Medycznej.
Potrzebujesz tego? - powtórzyła jakby mówiła do dziecka. - Nie możesz
usiedzieć w miejscu odkąd usiadłeś i wciąż obficie się pocisz.
- Um, jest w porządku. - powiedziałem. - Po prostu... w porządku.
- Mm, czemu mi o tym nie powiesz?
- Wolałbym nie.
- Och, daj spokój. -
powiedziała niewinnie. - Jestem tylko starą, kruchą kobietą. To nie tak,
że będę pamiętała o tej rozmowie za pół godziny.
Popatrzyłem na nią. -
Okej, przegrałem. - wzruszyłem ramionami. - Jadę do Nowego Jorku by
zobaczyć dziewczynę, którą kochałem od długiego czasu.
Kobieta się uśmiechnęła. - To słodkie. Gdyby tylko moi synowie byli tacy szarmanccy. Jakie jest jej imię?
- Mia. - powiedziałem, wyciągając mój telefon i pokazując jej zdjęcie.
- Jest piękna. -
pochwaliła kobieta. - Wiesz, mój mąż i ja byliśmy małżeństwem od 57 lat.
I byliśmy razem 13 lat przedtem. Spotkałam go gdy miałam 16 lat.
Uśmiechnąłem się. - Ja również ją spotkałem gdy miałem 16 lat.
- Więc nie pozwól jej
odejść. Życie jest zbyt krótkie by je marnować. Kochałam mojego męża
każdej sekundy przez 70 lat. Nic już nie było takie samo od jego
śmierci.- uśmiechnęła się smutno.
Uniosłem brwi. - Przykro mi.
- To w porządku. Zawsze jest tutaj. - pokazała na swoje serce. - To tylko trochę czasu zanim do niego dołączę.
Podali wiadomość przez
głośniki dla pasażerów lecących do Nowego Jorku. - Wystarczy tych
depresyjnych rzeczy. Idź, wydostań się stąd. I powodzenia. - kobieta się
uśmiechnęła, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Położyłem swoją dłoń na jej. - Dziękuję. - uśmiechnąłem się nim ruszyłem do terminalu.
Możesz pomyśleć, że po
jedynie godzinie snu ostatniej nocy powinienem paść w samolocie. Ale nie
mogłem utrzymać moich oczu zamkniętych przez 30 sekund bez
niecierpliwienia się i zmieniania pozycji na siedzeniu. Mogę powiedzieć,
że to zaczęło denerwować faceta który siedział koło mnie.
Wszystkie siedzenia w
pierwszej klasie były wykupione, więc jedyne dostępne bilety mogłem
znaleźć w klasie ekonomicznej. Ale nie jestem wybredny, okej?
Kiedy wreszcie
wylądowaliśmy, prawie upadłem na kolana i zacząłem się modlić.
Wstrzymywałem się całą siłą woli by nie wyskoczyć po prostu z siedzenia
by wydostać się z tego cholernego samolotu.
Szybko zabrałem torbę z bagażnika i poszedłem to rzeczywistości.
Nie byłem w mieście i nie miałem pojęcia gdzie właściwie mam iść, gdy już się dostanę do miasta.
Złapałem mój telefon,
gotowy dzwonić do Mii i powiedzieć prawdę kiedy zobaczyłem przychodzącą
wiadomość. Była od Andie i w wiadomości był adres Mii i numer
apartamentu.
"Pracuje w aptece na
dole ulicy za rogiem, do wieczora. Spróbuj pójść najpierw tam. Jestem
dumna z Twojej odwagi. Spraw, by moja kuzynka była szczęśliwa. Oboje na
to zasługujecie. Powodzenia."
Uśmiechąłem się i
poszedłem złapać taksówkę. Siedząc z tyłu taksówki, z kierowcą ledwie
mówiącym po angielsku, ale który zrozumiał gdzie mnie zabrać, wybrałem
numer Ryan'a.
- Proszę, powiedz mi, że właśnie podejmujesz rozsądną decyzję. - powiedział, nie trudząc się nawet powitaniem.
- Jakie są szkody? - spytałem cicho.
- Więc, właśnie siedzę w jadalni z Andie, słuchając Kayli i jej psychicznych rodziców pakujących się. Wyjeżdżają dziś do Kanady.
- Naprawdę? - zachichotałem. - Już?
- Twoi rodzice
kompletnie ich wyrzucili. Właściwie, Twoja mama. Nigdy nie widziałem
Pattie tak nakręconej w całym swoim życiu. Teraz są na górze, upewniając
się, że nic nie ukradli. - powiedział Ryan i słyszałem jego i Andie
śmiejących się histerycznie. - Myślę, że wszyscy pójdziemy później na
drinka. Bóg wie jak na to zasługujemy. Zwłaszcza Ty.
Zaśmiałem się. - Co Ty
nie powiesz. Cóż, nie jestem pewien jak długo będę w Nowym Jorku, więc
zrobię to później. Mam wiele gówna, którym muszę się zając.
- Wiem, stary. - odparł
Ryan. - Spędź tam tyle czasu, ile potrzebujesz. Spójrz na siebie,
bracie. Justin Bieber, łamiący serca i naprawiający inne, wszystko w
jednym dniu.
- Powinienem wydrukować karty biznesowe. - powiedziałem sarkastycznie. - Zadzwonię jutro, okej?
- Taa, i bądź ostrożny. Nie potrzebujemy miasteczkowego małego chłopca jak Ty zagubionego w wielkim mieście jak to.
- Do widzenia, Ryan. - wywróciłem oczami i rozłączyłem się.
Wreszcie miałem szansę
by się położyć na tylnych siedzeniach. To była krótka drzemka i zostałem
obudzony przez zatrzymujące się auto. Zapłaciłem taksówkarzowi i
zarzuciłem torbę na ramię, wchodząc na ulicę. Było już ciemno ale
miastowe światła zgasiły gwiazdy, sprawiając, że kompletnie zniknęły.
Świecący znak apteki świecił przede mną i tam wszedłem, dzwonek zadzwonił przy drzwiach za mną.
Sklep był obskurny i
właściwie pusty, poza dwiema kobietami pracującymi za ladą. Obie miały
papierosy między palcami i magazyny na ladzie. Plotkowały o czymś i
jedna kobieta pchnęła drugą gdy wszedłem. Ich oczy rozbłysły.
- Więc co mogę dla Ciebie zrobić, przystojniaku? - starsza kobieta zatrzepotała rzęsami, trzymając biały filtr w ustach.
- Um... Jest tu gdzieś Mia może?
Wypuściła perfekcyjne kółko z dymu. - Kto chce wiedzieć?
Kaszlnąłem. - Ja, uh...
- Wyluzuj, słodziaku.
Tylko się z Tobą droczę. - zaśmiała się chrapliwie. - Przegapiłeś ją.
Zabrała swoje rzeczy jakieś 10 minut temu.
Westchnąłem. - Okej, dzięki. - odwróciłem się, gotowy by wyjść i spróbować w jej apartamencie.
- Czekaj. - kobieta zawołała. - Jesteś Justin, tak?
- Kto chce wiedzieć? - sparodiowałem ją.
Zachichotała. -
Słyszałam trochę o Tobie. Mia to słodka dziewczyna, okej? Nie graj z jej
sercem, jeśli nie zamierzasz być na serio.
Przytaknąłem. - Dziękuję. - powiedziałem cicho i wyszedłem, słysząc chichoty.
- Jest słodki. - powiedział głos za mną. - Dziewczyna ma dobry gust.
Uśmiechnąłem się, zanim skręciłem za róg, nazwa budynku z Mii apartamentem pokazała się przede mną.
Juz myślałam, ze sie spotkają w tym rozdziale :/ Ale juz jestem na 100% pewna, ze bedzie to w następnym. Rozdział cudowny! Czekam z niecierpliwoscią na następny :)
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńŚwietny (: Do następnego (;
OdpowiedzUsuńBooooski!
OdpowiedzUsuńBossssski czekam na następny. ��
OdpowiedzUsuńWkoncu zostawił ta suke xD Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać jego spotkania z Mią :) rozdział super
OdpowiedzUsuńjezu, to jest piękne!
OdpowiedzUsuń#ZAJEBISTY ^^
OdpowiedzUsuńTo jest rozdział, który zwaliłby mnie z nóg gdybym stała ;D
OdpowiedzUsuńJuż czekam na kolejny xoxo
Kocham ❤️
OdpowiedzUsuńNajlepsze tłumaczenie ever *_*
OdpowiedzUsuńCudeńko ;* Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńM.E.G.A.
OdpowiedzUsuńKiedy następny? ;'))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział oczywiście jak zawsze ;) Nie mogę sie doczekać następnego ��
OdpowiedzUsuńWspaniały!! CzEkam na kolejny <33
OdpowiedzUsuńI love it <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? ❤️
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuń